Burze mózgów, spory, sympozja i dyskusje trwały kilka długich miesięcy.

Ścierały się racje, argumenty szły w strzępy, poglądy mnożyły się niczym myszy na wieży w Kruszwicy, mózgi - rozpływały w melasę. Jak wydobyć Grześka z niebytu? Na kogo postawić? Na kim mu bazę polityczną zbudować? Jak mu tu tożsamości choć trochę przysporzyć, żeby wreszcie był jakiś? Bo idą wybory, a Grzesiek suwerenowi zwisa. Nicość kły szczerzy i jak tak dalej pójdzie, to jesienią trzeba się będzie jakiejś roboty chwycić.
Padło na dzieci, bo poseł Grzegorz Puda z PiS odkrył, że dzieci - przez jego partię jakoś słabo zagospodarowane - to przyszłość narodu. Koordynator Jan Franek ogłosił więc, że poseł założy sobie młodzieżową radę przy swojej własnej osobie. W stosownym komunikacie przeczytałem, że to „autorski pomysł”, którego autorem jest poseł, i że „będzie to Rada, do której zadań należeć będzie doradzanie”. Co zaskakujące, poseł chce bowiem słuchać dzieci i młodzieży w sprawach, które dotyczą dzieci i młodzieży. A po wysłuchaniu angażować to towarzystwo w życie publiczne oraz w liczne projekty, niekoniecznie o zabarwieniu politycznym”. Czyli niekoniecznie do PiS-u (choć gwarancji nie ma).
Casting do Rady Pudy ruszył w piątek. 1 kwietnia ruszyć ma sama Rada – „pierwszy tego typu organ w Polsce”.
Ja trzymam za Grześka kciuki. Nie politycznie, tak czysto po ludzku. Bo żaden poseł, nawet z PiS-u, nie zasługuje, by elektorat widział w nim tylko brodę.
Wołk