Reportaż traktuje o kobiecie, która porusza się na wózku inwalidzkim i ma bardzo duże problemy z codziennym funkcjonowaniem. Przypadłość pojawiła się u niej w 9 roku życia. To zanik mięśni. Pomimo wielkich kłopotów zdrowotnych udało się jej skończyć studium informatyczne. Chciała w związku z tym usamodzielnić się. Pozostawało jej dostać mieszkanie od miasta lub kupić kupić je. Z tą pierwszą opcją był kłopot, mimo starań i rozmów z władzami miasta nie udało się jej otrzymać mieszkania komunalnego.

Miasto nie dało. Więc kredyt

W związku z tym kobieta postanowiła wziąć kredyt na zakup mieszkania. Udało się to, ponieważ posiada stałą rentę. Dostała kredyt na zakup mieszkania. Tutaj jednak pojawiła się pułapka. Kredyt doliczono kobiecie do uzyskiwanych dochodów. Po czymś takim przekroczyła kryterium dochodowe i odebrano jej opiekę z MOPS-u, pomimo tego, że pieniędzy pochodzących z kredytu de facto nie widziała nigdy na oczy. Kierowniczka MOPS-u przydzieliła doraźną pomoc. Pomagają też znajomi i życzliwi ludzie. To jednak wsparcie czasowe, a przyszłość pozostaje niewiadomą. Dramat jest tym większy, że niepełnosprawna kobieta może się posługiwać tylko dłońmi, więc zakres czynności w których potrzebuje pomocy, jest bardzo duży. Nie stać jej na opłacenie opieki i zawisła groźba korzystania z Domu Pomocy Społecznej - tylko wówczas miasto dotuje taki pobyt, jednak dla osoby młodej jest trudnym do zaakceptowania wyjściem.

Bezduszne przepisy?

W reportażu prezentowane jest stanowisko Urzędu Miejskiego, według którego „Ratusz” w tej sytuacji związany jest bezdusznymi przepisami, które nie pozwalają na elastyczność. Może dopłacić do Domu Pomocy Społecznej, ale do samodzielnego mieszkania już nie. Tymczasem kobieta, by mieć na rehabilitację i regulować ratę kredytu, musi oszczędzać nawet wodę.
Program można zobaczyć TUTAJ. Fragment dotyczący mieszkanki Żywca zaczyna się od około 17 minuty.