Gromadził Polaków broniących wolności. Pochodzący z Jeleśni charyzmatyczny ksiądz prałat Stanisław Słonka przyciągał do siebie tłumy. Dowodził Armią Krajową na Żywiecczyźnie. Ścigany był przez gestapo. Trudne czasy nie przeszkodziły mu jednak w budowie kościoła w Zabłociu.
- Przybyłem do Żywca Zabłocia w 1994 roku.Parafianie wciąż pamiętali i do tej pory pamiętają o swoim cenionym proboszczu księdzu Słonce. Szacunek dla tego kapłana był dla mnie znakiem, że mogę liczyć na współpracę z parafianami, wzajemne zrozumienie i zaufanie. Po latach mogę szczerze przyznać, że się nie pomyliłem - ocenia obecny proboszcz parafii św. Floriana w Żywcu Zabłociu ks. Stanisław Kozieł. Dziś mija 42. rocznica śmierci ks. mjra Stanisława Słonki.
Do krakowskiego seminarium duchownego wstąpił on po zakończeniu I wojny światowej. W 1922 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Najpierw trafił do parafii Paszkówka koło Skawiny. Następnie przez siedem lat pełnił funkcję wikarego w Poroninie. Z Podhala przeniesiony został do Żywca. - Postanowił zamieszkać w Zabłociu i kontynuował rozpoczętą tam w 1935 r. budowę kościoła p.w. św. Floriana. Uczył też katechezy w miejscowej szkole podstawowej - mówi proboszcz ks. Stanisław Kozieł.
Ksiądz Słonka doprowadził do skończenia prac przy nawie głównej budowanego kościoła. Dalsze działania przerwał wybuch II wojny światowej. Żywiec i okolice wcielone zostały do Rzeszy, a ludność polską masowo wysiedlano z tych terenów.
- Dla tych, którzy pozostali kościół na Zabłociu stał się ośrodkiem polskości. Tutaj też, wokół ks. Słonki, członka dowództwa Armii Krajowej na okręg żywiecki formował się ruch oporu - tłumaczy nasz rozmówca.
Trafił do więzienia
W 1943 r. poszukiwany przez gestapo ks. Słonka musiał opuścić swoją parafię. Udał się na Kielecczyznę. Do Zabłocia powrócił po wyzwoleniu Polski. Spokój nie trwał jednak długo. W październiku 1950 r. trafił do więzienia śledczego w Żywcu, później do Krakowa. Zarzucano mu współpracę z nielegalną organizacją podziemną.
Po wyjściu na wolność kontynuował budowę kościoła w Zabłociu. Pomagali mu wierni. W 1965 r. ksiądz otrzymał tytuł prałata, a pięć lat później nominację na dziekana dekanatu Żywiec II.
- Przez blisko 40 lat pracy duszpasterskiej wyrył niezatarte znamię na zabłockiej ziemi - podkreśla proboszcz Kozieł. Jedna z parafianek napisała wiersz dedykowany ks. Stanisławowi Słonce. W jego części czytamy: „…Uczyłeś nas jak kochać ziemię, którą dał przodkom naszym Bóg i bronić jej wolności świętej, gdy zechce nam ją zabrać wróg. Mówiłeś nam jak kochać ludzi, tych co czasami nas poranią, by mogli w sercach swych obudzić uczucia dobre, co nie kłamią…”.
Żegnały go tysiące wiernych
Ksiądz Stanisław Słonka zmarł w lipcu 1975 r. Jego pogrzeb w Zabłociu zgromadził około 10 tys. wiernych. Pochowany został na miejscowym parafialnym cmentarzu. W uroczystości wziął też udział ówczesny kardynał ks. Karol Wojtyła. - Odszedł prawdziwy ojciec parafii i człowiek wielkiego serca, który ziemię żywiecką pokochał miłością gorącą i uczynną. Oddał jej wysiłek prawie całego życia - mówił podczas swojego przemówienia.
Płakali i prosili o pomoc
Wiele o ks. Słonce możemy dowiedzieć się ze wspomnień nieżyjącego już biskupa Albina Małysiaka „Z duszpasterskiej teki”.
- Często odwiedzałem go na plebanii. Uderzały mnie jego gościnność, dobroć i prostota. Starał się osobiście prowadzić mnie na plebanię. Gdy czasem musiałem wymówić się od śniadania, był wyraźnie nierad. Wiem, że tak samo przez całe życie odnosił się do wszystkich, którzy w Zabłociu celebrowali - pisze biskup Albin. - W czasie okupacji hitlerowskiej do zakrystii lub na plebanię przychodziły kobiety z płaczem, że syna gestapo aresztowało, że mąż w obozie zginął. Prosiły o modlitwę, o mszę świętą. A ks. Słonka modlił się z całą żarliwością - czytamy dalej.
Biskup Albin Małysiak wspomina też odwiedziny chorych, podczas których towarzyszył ks. Słonce. - Jechaliśmy przez Zabłocie bryczką. Ubrani w sutanny łatwo zwracaliśmy na siebie uwagę. I wtedy Polacy, stanowiący zdecydowaną większość na ulicy kłaniali się polskiemu kapłanowi. A ks. Słonka wszystkich pozdrawiał, do każdego się uśmiechał. Niemcy patrzyli na to z największą irytacją. Nie podobała im się ta manifestacja polskości, ta popularność polskiego kapłana - pisze biskup.
Przekonujący kaznodzieja
Ksiądz Stanisław Słonka przybliżał ludzi do Boga. - Odprawianie mszy świętej stanowiło dla niego wielkie przeżycie. Nigdy się nie spieszył. Swoimi przemówieniami wywierał głęboki wpływ na słuchaczy. Był dobrym i cenionym przez nich kaznodzieją, a konfesjonału pilnował wyjątkowo sumiennie. Przez dziesiątki lat, prawie do swej śmierci, przed i po mszy św. zasiadał do spowiadania.
- Niełatwa to sprawa być ojcem i wodzem duchownym grupy społecznej. Księdzu Słonce to się udało. Przez całe życie przyciągał ludzi swą duszpasterską osobowością. Na ostatnią swą drogę też ich sprowadził. Wygłosił w ten sposób jeszcze jedno kazanie o konieczności życia z wiary - podsumował swoje wspomnienia biskup Albin Małysiak.