Pierwsze interwencja w sprawie zakłócania spokoju publicznego, później wulgarna dyskusja ze strażnikami i odmowa przyjęcia mandatu - skończyło się na piśmie do sądu.

W ubiegłym tygodniu strażnicy miejscy udali się na ulicę Topolową w Czechowicach-Dziedzicach, gdzie grupa młodzieży miała zakłócać spokój i porządek publiczny oraz zachowywać się w sposób nieprzyzwoity. Po przybyciu na miejsce strażnicy zastali grupę młodzieży, która słuchała muzyki z głośnika bezprzewodowego. Gdy funkcjonariusze próbowali porozmawiać z młodzieżą, dwóch mężczyzn 20 i 22 letni, próbowali wdać się z patrolem z niepotrzebną dyskusję twierdząc, że strażnicy miejscy nie mają żadnego prawa i nie mogą wystawić nawet mandatu itp. W trakcie tych rozmów używali słów wulgarnych. Pomimo upomnień, aby zachowywali się zgodnie z prawem, nic sobie z tego nie robili. Mało tego jeden z nich puszczał z głośnika piosenki, których treści były nieprzyzwoite. Strażnik nakazał aby wyłączył tą muzykę z uwagi na fakt, że inni ludzie nie chcą słuchać takiej muzyki szczególnie, że obok bawiły się dzieci na placu zabaw. Mężczyzna nie miał zamiaru wyłączyć muzyki, dlatego funkcjonariusz zrobił to za niego. Z uwagi na popełnione wykroczenia z art. 141 kodeksu wykroczeń tj., używanie słów wulgarnych, strażnicy miejscy nałożyli mandaty karne na sprawców, lecz ci odmówili ich przyjęcia. 20 latek stwierdził, że sąd mu nie jest straszny, gdyż ma znajomego prawnika i “nic mu nie udowodnią” - dlatego też został sporządzony wniosek do Sądu Rejonowego w Pszczynie.
Oprac. MG.