Bielskie tereny rekreacyjne czeka najazd samochodów osobowych? Wiele na to wskazuje. Miejscowy magistrat zamiast zwiększyć częstotliwość kursów miejskich autobusów w te rejony – czego oczekiwaliby mieszkańcy - planują raczej ograniczyć ilość połączeń.
Mieszkańcy rekreacyjnych terenów Bielska-Białej - Wapienicy i Mikuszowic Śląskich - narzekają na zbyt dużą liczbę samochodów, które w pogodne dni, zwłaszcza w weekendy, utrudniają m.in. parkowanie. Powstał więc pomysł, by zwiększyć częstotliwość kursów komunikacji miejskiej w okolice m.in. zapory, co przynajmniej część bielszczan skłoniłoby do pozostawienia samochodu pod domem, a tym samym we wspomnianych rejonach miasta nie tylko lepiej byłoby wypoczywać, ale i można by było oddychać świeższym powietrzem.
Tego typu propozycja została skierowana do władz miasta. Niestety, pomysłodawcy nie mają co liczyć na przychylność magistratu. Jak podali urzędnicy, łącznie w dni robocze w rejon zapory jeżdżą 22 autobusy, w soboty 11 a w niedziele 10.
- Zwiększenie częstotliwości kursowania autobusów na tych liniach nie jest możliwe, gdyż wiąże się z koniecznością zatrudnienia dodatkowych kierowców autobusowych, których obecnie brakuje na rynku pracy nie tylko w Bielsku-Białej - wyjaśnił Przemysław Kamiński, zastępca prezydenta miasta.
Co gorsze, mieszkańcy Wapienicy czy Mikuszowic Śląskich mogą się spodziewać raczej zwiększenia liczby samochodów, gdyż jak zaznaczył zastępca włodarza stolicy Podbeskidzia, "skala problemów kadrowych MZK jest na tyle poważna, że należy liczyć się w 2019 roku raczej z koniecznością ograniczania zadań przewozowych na najmniej obciążonych obecnie liniach autobusowych"...
(raz)