Po półmetku rozgrywek liderem tabeli ekstraklasy piłki nożnej jest Górnik Zabrze. Futbol w Żywcu daleki jest od tak wysokich szczebli rozgrywek. Warto jednak przypomnieć, że obecny szkoleniowiec lidera z Zabrza chlubnie zapisał się i w historii piłki nożnej w naszym mieście.
Z Marcinem Broszem (ur. 1973) w roli trenera sekcja piłkarska TS Koszarawa awansowała do III ligi. Był to jeden z większych sukcesów od powstania klubu w 1910 roku, która na tym poziomie już wcześniej grywała. Wspominany awans uzyskali w sezonie 2006/07.
Sponsor zza oceanu
Działalność Brosza w żywieckim klubie zbiegła się ze sponsorowaniem TS Koszarawa przez biznesmena z Ameryki, Antoniego Kruczyńskiego. Marcin Brosz, przychodząc do czwartoligowego klubu, miał 33 lata. Był początkującym szkoleniowcem.
Był i Bizacki – kiedyś gwiazda
Ściągnął do Żywca doświadczonego napastnika Krzysztofa Bizackiego, którego skusiły zarobki oferowane przez sponsora z Ameryki. Skusili też juniorów z Górnika Zabrze i Polonii Bytom.W Żywcu pewnym szokiem były zajęcia z trenerem, który wcześniej odbył staż u Rafaela Beniteza w Liverpoolu, a teraz wprowadzał standardy rodem z ekstraklasy. W amatorskiej lidze mieliśmy analizy z zaawansowanymi schematami taktycznymi, wiele z nich było na przykładzie Liverpoolu – opowiada Seweryn Kiełpin, wchodzący do seniorskiego futbolu.
Sztangi na świeżym powietrzu
Brosz robił co mógł, w warunkach panujących wtedy w TS Koszarawa. Zawodnicy wynosili zardzewiałe sztangi za bramkę, gdzie urządzono siłownię. Trener zadbał też o odżywki, podopieczni szkoleni byli z zasad dietetyki. Uczulał ich, że jedno wypite piwo, to dwa tygodnie treningów na marne. Starszy piłkarzom się to nie podobało, młodym jak najbardziej. Pojawiła się obowiązkowa odnowa biologiczna na basenie. Większość zawodników mieszkała wtedy na Górnym Śląsku, więc mogli na nie uczęszczać u siebie, indywidualnie. Musieli natomiast przynosić wejściówki a basen z datami. Były sprawdzane przez Brosza. Polak potrafi, więc podobno i tak sportowcy kombinowali, przynosząc bilety znajomych. Swego rodzaju wydarzeniem była wówczas gra w Koszarawie zawodnika czarnoskórego o nazwisku Sibouih.
Żywieckie lwy
Zespół już kilka kolejek przed końcem wygrał IV ligę i mógł szykować się do barażów z Ruchem Radzionków. W decydujących meczach zwyciężył bezdyskusyjnie (1:0, 3:0), a kibice śpiewali z dumą: „To my, to my, żywieckie lwy”.
Na mecz rewanżowy przyleciał sam Kruczyński. Bardzo przeżywał mecz W jego trakcie wypalił cała paczkę papierosów. Awans był pewny, ale pewne było tez odejście Brosza. Zgłosiło się po niego silniejsze Podbeskidzie. Przed odejściem z klubu obowiązki przekazał Krzysztofowi Bizackiemu. Ten ostatni, podobnie jak Brosz, ze sponsorem kontaktował się przez skype`a, a wypłaty dla piłkarzy pochodziły z konta walutowego, na które Kruczyński przelewał dolary. Niedługo, gdyż niebawem biznesmen z Ameryki wycofał się z finansowania klubu.
A TS Koszarawa?
Popadała w coraz większe kłopoty, szczególnie finansowe. Po odejściu Kruczynskiego, w sezonie 2008/09 wycofała się z rozgrywek.
Żródło: przedladsportowy.pl