W wielkimi upałami zmagają się rowerzyści, jadący w relacjonowanej przez nas wyprawie. Przybywa jednocześnie kilometrów, przygód i wrażeń.
"Wczoraj namiot na stacji paliw, oczywiście w miejscu turystycznym, a dziś Oratorium w parafii św. Benedykta w Livorno zaraz przy Morzu Śródziemnym. Mieliśmy jechać dalej, a zakończyliśmy bliżej. Dziś ponad 100 km w upale. Zwiedzanie Pizy i co się z tym wiąże Krzywej Wieży, Katedry i Baptysterium. Tłumy ludzi z całego świata. Przedzieramy się swoimi rowerami między nimi i zmierzamy w kierunku dzwonnicy bo tak tę wieże należy nazwać profesjonalnie. Widok rzeczywiście robi wrażenie. Nasz dzisiejszych nocleg to Opatrzność Boża. Nocleg tzw. "kompletny". Bo na naszym wyjeździe są też "niekompletne". Co mamy na myśli? Otóż dostaliśmy nie tylko kont do spania, ale także pralkę, kuchnię, wodę, kolację i wspaniałe TOWARZYSTWO. Dziś Msza Święta polsko - włoska.
A po Mszy .... - niespodzianka. Ok.15 osób przyszło przygotować nam kolację i byli z nami do 23.30. Carbonara i inne włoskie specjały przeplatały się z iście włoskim temperamentem. Głośno i gościnnie. Naprawdę czuliśmy się onieśmieleni ich gościnnością i radością z możliwości bycia z nimi. A nasz pobyt tu to dzieło Opatrzności Bożej jak zawsze. Telefon o 15.00 gdzieś znaleziony w gąszczu internetowych informacji i o 16.00 już jesteśmy na miejscu. Dziękujemy bardzo ks. Tomaszowi Żurkowi za to co stało się naszym udziałem. I nie dość, że postawił swoje "prawe ręce" parafii na nogi to jeszcze zamówił nam nocleg na jutro za 200 km. Ks. Tomasz opowiadał nam przy kolacji o swoich przeżyciach z Camino. Tacy ludzie wiedzą i czują inaczej. "Ludzie drogi" od razu wiedzą wszystko co trzeba. A teraz trwa mecz w koszykówkę. Nasi zapomnieli o zmęczeniu i wciąż grają. Nikt nie wie kto wygrywa. Liczy się po postu radość. Po raz kolejny uczymy się, że mamy dług do spłacenia. Dług wdzięczności wobec tych, których spotkamy w przyszłości, bo Jezus uczy: byłem przybyszem, a przyjeliście mnie..." - głosi wpis na FB.