Zróbmy sobie festiwal. W czynie tak zwanym społecznym. - Beskidy News

Używamy plików cookie, aby pomóc w personalizacji treści, dostosowywać i analizować reklamy oraz zapewnić bezpieczne korzystanie z serwisu. Korzystając z witryny, wyrażasz zgodę na gromadzenie przez nas informacji. Szczegóły znajdziesz w zakładce: Polityka prywatności.

Witaj,

Możesz zobaczyć informacje dotyczące tylko twojego powiatu, wybierając go z listy poniżej.

 

 

Wesprzyj nas na Patronite
patronite

 

 

Nie pokazuj więcej tego okna

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Może siedzieli w cukierni przy piwie, może próbowali nalewek jednego z nich, może wypocił ten pomysł rowerzysta. Nikt nie rości sobie prawa do pomysłu zorganizowania koncertu.Wiedzieli że Tomek gra w zespole, więc poprosili go:

pewel


-Tomek, może byś dla nas zagrał. Walisz w te bębny po godzinach. Słychać Cię na pół wsi. Zagraj dla nas! mówili. On pewnie nie wiedział czy mówią poważnie, czy żartują.  Rok spędzili na myśleniu o koncercie i o tym, jak powinien wyglądać.
Któryś z nich mógł wtedy powiedzieć: - Zróbmy sobie taki festiwal, na jakim chcielibyśmy być.-  I po roku zabrali się za organizację.


 Rok zerowy to koncert na działce, z platformy ciężarówki. Zagrany dla rodzin z dziećmi sąsiadów i znajomych. Idąc za ciosem pozytywnych emocji, z nowym sezonem i zapałem, wykarczowali zagajnik nad rzeką, scenę wypożyczyli z Gminnego Ośrodka Kultury, a żeby wyglądała bardziej imponująco, wykorzystali rusztowania warszawskie. Założenie było i z resztą nadal jest takie, że to ma być impreza lokalna, a nawet rodzinna. Przede wszystkim niedochodowa i nie masowa. Każdy zaangażowany w przygotowania, daje to co może materialnego i wspiera budżet w miarę swoich możliwości.  
Podczas pierwszej edycji Tomek zagrał ze swoim zespołem i zaprosił znajomych muzyków z innych kapel. Było piwo, ognisko i kiełbasa. Rodziny bawiły się wyśmienicie do późnej nocy bez względu na wiek i bez względu na to czego słuchają w domu czy w samochodzie. W tym roku przygotowania obejmowały budowę nowej, dużej sceny, formalności prawne i zaproszenie większej ilości zespołów.
Scena o powierzchni 60 m kw. na solidnym fundamencie pomieściła nagłośnienie, muzyków i ekran dla videoprojektora. Każdy gość w cenie biletu miał prawo do piwa  i posiłku z kuchni polowej. Dla zmęczonych osób przygotowano namiot wojskowy z miejscami do spania.
Dzielnicowy, do którego się zgłosili, nie miał zastrzeżeń do imprezy, jednak uprzedził organizatorów że jak pojawi się skarga po 22:00 to będzie musiał interweniować. Koncerty weekendowe trwały do 24:00. Tylko w niedzielny poranek Krzysiek odłączył zasilanie, żeby komuś nie przyszło do głowy grać, bo o 9:00 rano była msza w leśnej kaplicy po drugiej stronie rzeki.
Muzycy zespołów widząc zaangażowanie organizatorów i wspaniałą, rodzinną atmosferę decydują się grać za przysłowiową złotówkę lub koszty dojazdu. Nie ma jakichś specjalnych zapisów. Pocztą pantoflową muzycy przekazują sobie informacje, że w Pewli warto zagrać dla pasjonatów "za piwko i chleb".


Autor: Jacek Szura, Źródło, WIĘCEJ ZDJĘĆ:Szurens - kołonotatnik

Udostępnij

16
+16
0
Reklama

Pobierz bezpłatną aplikację

Informacje z Twojego powiatu na wyciągnięcie ręki.

Google Play

Logo Beskidy News
Masz dla nas informacje? Newsy? Widziałeś lub słyszałeś coś ważnego? Chcesz, aby Twoją sprawą zajął się reporter? Daj nam znać. Dyżurujemy całą dobę, reagujemy od razu.

 

Imię i nazwisko (*)
Podaj imię i nazwisko
E-mail (*)
Podaj adres e-mail
Temat (*)
Podaj temat
Wiadomość (*)
Napisz wiadomość
Załącznik
Dodaj załącznik
(gif, jpeg, jpg, png, zip)
Captcha (*)
Rozwiąż captchę