Na polowania zakładał krawat. Nigdy nie polował na jelenie. Za udział w nagonce służba leśna otrzymywała żetony na piwo z zywieckiego borwaru. Polujący Karol Stefan Habsburg był uważany za dobrego gospdarza lasów Zywiecczyzny. Jak polowania, które dziś wzbudzają szerokie kontrowersje, wyglądały kiedyś?

Polowania? Temat, który nie od dziś, a w czasach nam współczesnych szczególnie, wzbudza kontrowersje. Co jednak oczywiste, kiedyś był to ważny element lokalnej codzienności. Był również również istotnym obszarem działania ludzi reprezentujących wyższe sfery, ich stylu życia oraz dziedzictwa. W obliczu szykujących się w różnych miejscach naszego powiatu Hubertusów przeczytajcie, jak to "drzewiej" bywało.
Żywiecczyzna i zwierzyna
Bliższe i dalsze okolice Żywca od stuleci kojarzone były z liczną dziką zwierzyną, a w konsekwencji i polowaniami. Sprzyjały temu stosunkowo małe zaludnienie i duże zalesienie, ostępy górskie, zmienność leśnego krajobrazu. Nazwy wielu okolicznych miejscowości pochodzą od nagromadzenia tam poszczególnych gatunków zwierząt: Jeleśnia – jelenie, Świnna – dzikie świnie, Milówka - „mile” się na polowaniach bawiono.
Łowiectwo towarzyszyło dawnym mieszkańcom regionu jako sposób pozyskiwania żywności, artykułów handlowych i materiałów potrzebnych do pracy rzemieślniczej. Twierdzi się, że kiedyś każdy góral był myśliwym. Łowiectwo było też, a może przede wszystkim, częstym hobby możnych rodów - siłą rzeczy również żywieckich Habsburgów, którzy najpierw zaczęli coraz więcej czasu spędzać w Żywcu i okolicy, by ostatecznie tutaj osiąść.
Bez pokotu i żetony na piwo
Ten znany ród, między innymi za pośrednictwem Dyrekcji Dóbr Żywieckich, prowadził intensywną gospodarkę leśną i przykładał do niej dużą wagę. Nie tylko zajmowano się odłowem, ale dbano też o zrównoważone powiększanie stanu zwierzyny. Gdy już polowano, to jak? Ogólnie można stwierdzić, że w dobrach Habsburgów „Żywieckich” nie urządzano wielkich i głośnych polowań zbiorowych. Polowano kameralnie, zapraszając jedynie sąsiadów. Rodzina prowadziła ścisły rejestr zwierzyny ustrzelonej w swoich dobrach. Zapleczem dla polowań w trudnym górskim terenie były pałacyki myśliwskie, leśniczówki i gajówki. Najczęściej wykorzystywanym był drewniany pałacyk myśliwski Śrubita w Rycerce Górnej.
Po zakończeniu polowania nie bito w werble, jak to było w dawnym zwyczaju, a dzisiejszego języka używając – po prostu nie lansowano się z trofeami. Ograniczano się do przeglądu pokotu. Stałą nagrodą dla służby leśnej za udział w polowaniach były żetony, uprawniające do odbioru piwa z arcyksiążęcego browaru. Sezon zimowy oznaczał polowanie głównie na uznawane dziś za plagę dziki. Intensywne naśnieżenie beskidzkich stoków ułatwiało tropienie. Polowano zimą głównie w lasach Sopotni, Ujsół, Złatnej, Jeleśni i Węgierskiej Górki.
Męski ród, męskie pasje
Z zamiłowania do polowań słynęła ściśle związana z Żywcem persona omawianego rodu - Karol Stefan Habsburg (1860 – 1933). Obdarzony był wieloma talentami, wiedzą, ale też otwratością w kontaktach z ludźmi. Jedną z jego pasji było myślistwo. Uznawany był za doskonałego myśliwego, chętnie widywanego na polowaniach w polskich i zagranicznych łowiskach. Nie bez znaczenia była tutaj jego znajomość języków obcych. Władał niemieckim, polskim, włoskim, węgierskim, angielskim i hiszpańskim. Był członkiem kilku towarzystw myśliwskich w Polsce i monarchii austro-węgierskiej. W jego rodzinie polowali prawie wszyscy przodkowie w linii męskiej. Nie jest to dziwne i potwierdza ścisły związek myślistwa z dawnym stylem życia wysoko postawionych rodów. Dlaczego polował? Myślistwo rozbudzało w nim wojskowego ducha, a więc i dyscyplinę, przymus porządku. Po wtóre i w swoim mniemaniu - dzięki wycieczce ze strzelbą do lasu pokazywał lokalnej ludności, że jest jakiś prawowity właściciel, który czuwa nad lasem i zwierzyną. Wycieczka po lesie z fuzją dostarczała mu też kontaktu z naturą oraz upragnionych trofeów.
Przyroda Żywiecczyzny stwarzała ku temu doskonałe warunki. Z wielu miejsc widziana bywała Babia Góra, na której myśliwi szukali niedźwiedzi. Nie było wtedy natomiast jeleni, albo też szybko ich ubywało. Karol Stefan nanie nie polował. Polował natomiast na kozły, z których trofea zdobiły ściany żywieckiego pałacu. W 1898 roku ustrzelił swojego setnego rogacza, co miało miejsce podczas wieczornego pochodu w rewirze Magurka – Rycerka.
Krawat na polowanie
Warto nadmienić, że według ówczesnych ustaleń władz galicyjskich, do zwierząt pożytecznych zaliczano: jelenie, daniele, sarny, kozice, bażanty, dzikie gęsi i kaczki, za szkodliwe natomiast uznawano: niedźwiedzie, wilki, lisy, wydry, żbiki. Sugerowano więc w pierwszej kolejności ostrzał drapieżników. Za czasów Karola Stefana w zarządzie Dóbr Żywieckich nie było łowczego, ale leśnicy znajdowali się w każdym zarządzie leśnym. Przez wiele lat faworyzowany był przez arcyksięcia lejbjaeger Jan Sołtysik. Gospodarz Żywca mógł o każdej porze dnia i nocy udać się na polowanie. Do pomocy miał swoich zaufanych leśników – Gayera, Koconia, Ficka, Żyrka i Fuczika, którzy służyli doskonałą znajomością terenu i zachowań zwierzyny. W przypadku większych odległości do łowisk korzystano z koni, a czasem (no i w późniejszych latach) i auta.
Na polowania Karol Stefan ubierał się skromnie. Nie odbiegał od ogólnie przyjętych kanonów. Zakładał kapelusz z małym rondem, szarozieloną kurtkę - za to pod nią obowiązkowo ubierał białą koszulę i krawat. Najchętniej używał angielskiej dubeltówki Lancaster kaliber 12. Dzięki swojemu doświadczeniu i oddaniu dla działalności gospodarskiej był znaną personą w galicyjskim świecie myśliwskim. Oddanym naśladowcą był jego syn, Karol Olbracht (1888 – 1951). W czerwcu 1902 roku oboje zostali przyjęci do Galicyjskiego Towarzystwa Łowieckiego. Po śmierci Karola Stefana Habsburga - Lotaryńskiego 8 kwietnia 1933 roku, pisma „Łowiec Polski” i „Łowiec Galicyjski” oddały mu cześć.
Pamiątki
Wiele eksponatów, związanych z myśliwską pasją Habsburgów można zobaczyć w Dziale Przyrody Muzeum Miejskiego w Żywcu. Znajdują się tam trofea, które kiedyś zdobiły ściany pałacu. Są też wypchane zwierzęta, upolowane w dobrach żywieckich. Wśród nich znajduje się m.in. imponujących rozmiarów niedźwiedź, upolowany w 1909 roku w lasach nad Okrajnikiem. W dziale znajdziemy również liczne fotografie, dokumentujące łowiecką działalność rodu, pochodzące ze zbiorów Ireneusza Seneckiego.
Źródło: „Pasje Arcyksięcia” Piotr Załęski Łowiec Polski 7/2014